niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 1.

Pustka. To miałam w głowie. Żadnych innych odczuć nie udało mi się przetransportować do reszty komórek mojego organizmu. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Boję się w pełni obudzić. Mało pamiętam co stało się poprzedniego dnia. Wolę sobie tego nie przypominać, za bardzo się boję. Wiem, że na pewno nie leżę w swoim miękkim łóżku w jednym z londyńskich domów. W takim razie gdzie jestem? Może moja dusza umarła a ciało unosi się nad powierzchnią ziemi w poszukiwaniu ukojenia? Tylko dlaczego wciąż potrafię trzeźwo myśleć?  Nagle usłyszałam cichy szept wypowiadający moje imię.
-To naprawdę wy?- zapytałam.
-Trzymaj się kochanie. Jestem pewna, że dasz sobie świetnie radę bez nas.- powiedziała łagodnie mama.
-Pamiętaj, że bardzo cię kochamy myszko.- wtrącił słodko tata.
Wszystko się rozmyło, obraz zniknął jak i zniknęli rodzice. Zaczęłam trząść się i (jak podejrzewam) wierzgać nogami we wszystkie strony. Powróciły wspomnienia z minionego wypadku. Drgawki przepełniły mnie od środka.
-Podłączyć ją do aparatury!- krzyknął ktoś głucho.
Poczułam lekkie wstrząśnięcie. Zrobiło mi się nieco lepiej. Otworzyłam powoli zapuchnięte powieki. Znajdowałam się w szpitalu, nie takim zwykłym dla normalnych ludzi. Był to raczej szpital psychiatryczny, niczym z horroru. Na ścianach widniały dziwne napisy i plamy po zaschniętej krwi. Mam ciarki na plecach. Możliwe, że uznali mnie za niedoszłą samobójczynię, która rzuciła się pod samochód. Koło mnie stoi chuda kobieta podłączająca do mnie jakąś dziwną maszynerię. Patrzy na mnie ponurym wzrokiem. Obawiałam się, że krzyk i tak tu nic nie zmieni. Pozostało mi tylko świadomie zapytać gdzie się znajduję.
-Jesteś w Howheren Priv.- wyprzedziła mnie.
-Gdzie?- zapytałam rozkojarzona.
-W miejscu gdzie nie pozwolimy byś cokolwiek sobie zrobiła.- zacytowała kobieta- Jestem Morgan i będę się tobą opiekować dopóki nie dojdziesz do siebie. Wiem o tobie dość dużo rzeczy, żeby wywnioskować, iż teraz jest z tobą o wiele gorzej niż wcześniej.
-Nic o mnie nie wiesz.- stwierdziłam, że nie zasłużyła na żadną formę grzecznościową.
-Wiem więcej niż ci się wydaje.- odrzekła sucho poprawiając mi poduszkę.
-Kiedy mogę stąd wyjść?
-Raczej nieprędko. A teraz przepraszam muszę odwiedzić jeszcze kilku innych pacjentów. Wrócę za godzinę.
-Będę wniebowzięta.- rzuciłam oschle.
Wyszła trzaskając głośno drzwiami.
-Nie radzę się do niej tak odzywać, potrafi się nieźle wkurzyć.
Dopiero teraz zauważyłam, że łóżko w najdalszym kącie było zajęte przez zielonookiego szatyna. Przyjrzałam mu się uważnie. Zrozumiał, że czekam na cos więcej.
-Mam na imię Ethan. W tym roku kończę 18lat. Przebywam tu od trzech lat. Jestem chory psychicznie. Resztę życiorysu opowiem ci kiedy indziej.- uśmiechnął się lekko.
Przyszedł czas na mnie.
-Riley. 17 lat. Nie mam pojęcia od kiedy tu jestem. Nie jestem chora psychicznie i wcale nie chciałam się zabić. Moi rodzice zginęli w wypadku a ja zostałam sama. Jedyne co mi po nich zostało to wisiorek.- szczerze mówiąc nie wiem dlaczego mu to powiedziałam, ale przyniosło mi to ulgę.
-Współczuję ci. Ja nawet nie znam swoich rodziców. Nie chcieli mnie.
Spojrzałam na niego smutno. Nic nie powiedziałam, ale także było mi go żal.
-Może ty mi chociaż powiedz co to za miejsce, proszę- wybełkotałam błagalnym tonem i zaczęłam bawić się rąbkiem od kołdry.
-To miejsce, które pomaga ludziom, którzy zwątpili.- odpowiedział Ethan siadając na krześle naprzeciwko mojego łóżka.
-Mówisz o tym jakby to miejsce rzeczywiście ci pomogło a to zwykły psychiatryk.
-Bo pomogło mi.
-Jak? Siedzicie tu zamknięci nie mogąc nawet zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Skąd wiesz?
-Takie rzeczy się wyczuwa. Nie masz czasem dość?
-Mam- rzekł krótko- ale jest coś co pomaga mi przetrwać.
-Co?
Opróżnił jedną kieszeń pokazując mi małą podłużną strzykawkę.
-Ethan…ty chyba nie…
-Tak. Jestem nim. Ale tylko to pozwala mi dostrzec jaki świat jest piękny.
-Jak ci się udało to przemycić?
-Funkcjonariusze nie sprawdzają szafek.- spojrzał na mnie znacząco.- ale pozwalają raz na tydzień wyjść na miasto bez nadzoru.
-Zaczynasz mnie przerażać.
-Tylko to mi pozostało Riley.
-Kiedy mnie wypuszczą zabiorę cię ze sobą.
-Nawet gdybym mógł, nie chciałbym stąd wyjść. Kiedy jestem w tym prawdziwym świecie zaczynam nieźle świrować. A poza tym nie mam dla kogo tego robić.- posmutniał nagle i szybkim ruchem wbił to świństwo w żyłę.
Zasyczałam.
-Musisz nauczyć się żyć bez tego- wskazałam na strzykawkę.- to cię niszczy.
-Chcesz spróbować?
-Weź to ode mnie.- pisnęłam przerażona.
-A może masz ochotę na papieroska?- przerwał mi wyjął pudełko z drugiej kieszeni.
-Chyba się skuszę. Masz ogień.
Wzięłam tytoń do buzi a drugą ręka energicznie podpaliłam go zapalniczką. Jak na pierwszy raz jest całkiem dobrze.
-Już się od tego nie uwolnisz Ril. Dym cię pochłonął tak samo jak pochłonął nas ten świat.
Oderwałam od siebie przypięte do moich rąk poplątane kabelki maszyny, do której byłam podłączona. Usiadłam na skraju łóżka a moje nogi bezwładnie opadły na dół, nie dotykając podłogi.
-A co jeśli Morgan nas zobaczy?- przygryzłam wargę.
-W najgorszym razie nas stąd wyrzuci.
-Chyba w najlepszym.
-Oj…może nas przenieść do o wiele gorszego pomieszczenia.
Wzdrygnęłam się na samą myśl, że istnieją gorsze pomieszczenia od tego.
-Dużo osób tu mieszka? Jacy oni są?
-Znam tu praktycznie wszystkich. Lisa ma anoreksję. Jamie się samookalecza. Judie choruje na bulimię. Sidney boi się ludzi. Adrew jest alkoholikiem. Reszta jest uzależniona albo coś w tym rodzaju.- wytłumaczył mi to bardzo spokojnie także zapalając papierosa.
-A mnie do jakiej grupy zaliczysz?- zapytałam spokojnie.
-Do nieszczęśliwców.
-Są tacy?
-Tak. To tacy, którym los dał nieźle w kość a oni snują się tutaj przepełnieni smutkiem.- wypuścił dym wprost na mnie i ukradkiem spojrzał na leżący na szafce zegarek.
-Eth? Dziękuję- dotknęłam delikatnie jego policzka opuszkami palców.
Uśmiechnął się zawadiacko ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Nie ma za co. Wiesz, że zadajesz się z jakbyś to powiedziała, no tak z ćpunem.
-Ale za to jakim miłym.- przeczesałam mu dłonią jego rozczochrane włosy.
Brakowało mi bliskości innych. Ethan był taki miły, traktował mnie równego sobie i to mi imponowało.
-Nie powinnam tu być. Muszę wrócić do domu. Pustego domu.

-----------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie nieliczni czytelnicy. Przedstawiam wam pierwszy rozdział. Jeśli się przestraszyliście to przepraszam. Muszę was ostrzec, że kilka następnych rozdziałów będzie podobnych do tego powyższego. Ale spokojnie potem już wszystko będzie inaczej się toczyło. Mam nadzieje, że wam się podoba. Miłego czytania. Lupinka.

6 komentarzy:

  1. Nosz kurde! Chciałam zostawić komentarz pod prologiem, a tu rozdział się nagle pojawia! Ale nie marudzę, bo rozdział - bomba! ;3
    Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to było niedowierzanie. Bo nie mogłam uwierzyć, że to Ty napisałaś. Między tym blogiem, a BŻGW jest przepaść! Przepaść! Świat nas pochłonął (cudowny tytuł, tak btw), choć ma dopiero dwie notki, to już mogę stwierdzić, że jest o niebo lepszy. (nie żeby potterowy fanfick był zły)
    1. Pomysł! Ahh, co za pomysł! Jeszcze nie za bardzo wiem o czym masz zamiar pisać, ale ten początek jest obiecujący. No bo szpital psychiatryczny na pewno jest ciekawym początkiem.
    2. Riley. Ona wydaje się być ciekawą osóbką. Czytając mam przed oczami Ginny, ale to chyba z przyzwyczajenia. Będę się musiała oduczyć. Nie rozumiem co Riley widzi w Ethanie, bo jak dla mnie to kawał chama i tyle. Ale cóż. Pożyjemy zobaczymy.
    3. Styl. A raczej opisy. Bo z tym stylem to jest tak - pojawiają się niedociągnięcia. Chodzi mi tu głównie o to, że mieszasz czasy. Ale to taka tam drobnostka. A zresztą - kim ja jestem, żeby Ci błędy wytykać? Sama nie jestem lepsza. Kontynuując: opisyyy *.* Te opisy to jest coś!
    " Żadnych innych odczuć nie udało mi się przetransportować do reszty komórek mojego organizmu." Bardzo ładne zdanie! <3
    Co ja tam jeszcze... A! Przypomniało mi się. To Twój drugi blog i jest o wiele lepszy niż poprzedni. I teraz tak się cieszę, bo kiedy ja skończę pisać mojego bloga, to też chcę założyć innego, już nie fanfiction. I tak mi się wydaje, że może ten mój drugi blog, tak jak w Twoim przypadku, będzie jeszcze lepszy ^^
    Nie martw się, jeszcze zdobędziesz czytelników. :) I jeśli możesz, to wyłącz weryfikację obrazkową, pliss.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasy poprawione, tak myślę przynajmniej :D Weryfikacja wyłączona XD Bardzo dziękuję za ciepłe słowa otuchy. Jesteś wspaniała ♥
      P.S. Obmyślam powoli koniec BŻGW :D

      Usuń
  2. To jest jakaś masakra *.* Weronika Ty jesteś po prostu genialna :* Ten rozdział to było coś na prawdę niesamowitego ;) I ty nie mów, że nie masz talentu, bo oberwiesz ; Kocham tego bloga, jeejć to jest takie niesamowite <3 Kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha ^^ ojej *___* Dianuś ♥ Naprawdę ci dziękuję, nawet nie wiesz jak bardzo :* Ja też cię bardzo kocham ♥

      Usuń
  3. MATKO ZAKOCHAŁAM SIĘ *O*
    CUDO NORMALNIE <3.
    PISZESZ TAK CIEKAWIE, ŻE NIE MOŻNA ODERWAĆ OCZU:).
    COŚ WSPANIAŁEGO NO^,^.
    TALENT TO TY MASZ

    OdpowiedzUsuń